Uwaga, dzisiejszy wpis to opiniotwórczy esej.
Jako że jestem na niezłej drodze do zakończenia doktoratu, w mojej głowie kłębi się mnóstwo przemyśleń. Konsekwencja, samodyscyplina i kontynuacja swoich dążeń są wartościami bardzo docenianymi przez nasze społeczeństwo. I powiem szczerze, że chciałabym wierzyć w konsekwencję jako w coś całkowicie pozytywnego, ale niezbyt potrafię.
Uważam, że jeśli chce się osiągnąć jakiś konkretny cel, to nie ma drogi innej niż właśnie samodyscyplina i konsekwentna kontynuacja – dzień za dniem. Problem jest taki, że możemy wtedy przegapić moment, w którym te wartości przestają nam służyć. Nie widzimy, że sami stajemy się niewolnikami tylko dlatego, że nie chcemy wyjść na niekonsekwentnych. Przestajemy się zastanawiać, czy nadal NAPRAWDĘ chcemy dążyć do tego celu, któremu nasza samodyscyplina miała pomóc.
Patrząc ogólnie, ciężko jest o konsekwencję, wymaga ona wysiłku, więc każde odejście od pierwotnego planu można postrzegać jako lenistwo. Zatem jeśli ktoś boi się, że zostanie nazwany leniem, może wpaść w pułapkę „muszę”. Pamiętaj, że jeśli w głowie słyszysz w kółko, że musisz coś zrobić, zazwyczaj będzie to powiązane z konceptem, który narzucony Ci został przez społeczeństwo lub w który uwiązałeś się samodzielnie.
Po maturze muszę iść na studia. Jak już zaczęłam studia, to muszę je skończyć. Po studiach muszę iść na doktorat. Po doktoracie muszę kontynuować pracę naukową. Dlaczego muszę? Co się stanie, jeśli tego nie zrobię?
Czyżby zdam sobie sprawę z tego, że dzięki tej konsekwencji dotarłam do punktu, który jednak wcale nie daje mi spełnienia? A może zorientuję się, że spełnienie to nie punkt, do którego się dociera? Brr. Łatwiej być konsekwentnym i liczyć na to, że na mecie tej drogi w końcu otrzymamy upragnione szczęście, idylliczną wolność i właśnie poczucie spełnienia, prawda?
Tylko że ta droga końca nie ma. Meta nie istnieje. Fajerwerków nie będzie.
You do you, boo. Pytaj się siebie, czego chcesz na dany moment i co faktycznie brzmi jak dobry plan. Często. I nie idź w coś tylko z rozpędu. Jeśli po 300 km jazdy autostradą zorientujesz się, że jedziesz jednak nie w tym kierunku, w którym chcesz, to co robisz? Jedziesz dalej? Raczej nie. Zjeżdżasz na bok, zatrzymujesz się i otwierasz mapę. A potem szukasz najsensowniejszego zjazdu, dzięki któremu będziesz mógł kontynuować drogę do aktualnego celu.
2 komentarze
cmd
2021-06-14 at 10:35100% zgoda. Zapewne jednak nie wpadłoby się w pułapkę konsekwencji, gdyby nie obawia „co ludzie pomyślą”. A zdanie innych ludzi w kwestii tego co ciebie (anonimowy czytelniku) uszczęśliwia/motywuje/co chcesz osiągnąć etc., nie ma żadnego znaczenia (dopóki twoje dążenie do obranego celu nikogo nie krzywdzi). To twoje życie, opinie innych ludzi to tylko … opinie. A kazdy ma prawo do wlasnej opinii, jaka by ona nie była. Takze zostaw ludzi z ich opiniami i oczekiwaniami, i żyj. Tak jak ty tego chcesz i potrzebujesz. Cytując „klasyka” zespołu Myslowitz: „Popełniaj błędy i naprawiaj je, gdy dotkniesz dna odbijaj się.” I nie baw się w realizowanie czyichś oczekiwań, nawet jeśli wydają ci się własne (możesz je mieć wdrukowane już na etapie dzieciństwa).
Przemek
2024-08-18 at 19:29Nie ma idealnych rozwiązań… Jednak zawsze można pytać siebie i małymi kroczkami dojść do szczęścia nie oglądając się na innych dając innym to co w nas samych najlepsze oraz miłość …
Tak na początek polecam książkę: „Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie.” Roberta Maurera ?